Blog posts

Praca w Australii. Wprowadzenie.

Praca w Australii. Wprowadzenie.

Australia, Praca w Australii, Strona główna

Właśnie minęło pół roku odkąd zaczęłam swoją pierwszą pracę w Australii. Z tej okazji rozpoczynam więc cykl tekstów, za pomocą których chciałabym się podzielić z wami doświadczeniem w szukaniu pracy, gdy jest się w tutaj po raz pierwszy. Myślę, że niektóre z moich obserwacji mogą okazać się przydatne w poszukiwaniu pracy za granicą w ogóle – jakby nie było mam już porównanie z Hiszpanią i Kanadą, a w każdym z tych krajów okoliczności mojej emigracji były bardzo różne.

O tym czym dokładnie się zajmuję i jak ją udało mi się taką a nie inną pracę znaleźć opowiem w kolejnym odcinku. Na razie zdradzę tylko tyle, że jest to praca bardzo luźno powiązana z tym czym zajmowałam się w życiu o tej pory i udało mi się ją dostać bez praktycznie żadnego doświadczenia w branży, więc już ten sam fakt nastraja pozytywnie. Na początek jednak chciałabym się skupić się na specyfice australijskiego rynku pracy i wyzwań, które stawia przez potencjalnym pracownikiem. Tekst ten polecam przede wszystkim osobom, które nie wiedzą od czego zacząć lub zadają sobie pytanie czy uda mi się znaleźć pracę w Australii? Czy mam szansę na sukces? Czy warto jechać do Australii w poszukiwaniu lepszych perspektyw zawodowych?

praca_w_australii02Krok pierwszy: analiza rynku czyli kogo potrzebuje Australia?

Myślę, że największym błędem popełnianym przez osoby przyjeżdżające do Australii z Unii Europejskiej jest nasze przekonanie o tym, że na pewno bez problemu uda nam się znaleźć pracę w zawodzie i będziemy mogli tu robić to samo co robiliśmy w domu, a praca będzie przyjemniejsza, łatwiejsza i dobrze płatna. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że wolno pracować nam praktycznie wszędzie, uprawienia są coraz częściej uznawane za granicą a i trendy gospodarcze oraz zapotrzebowanie na dane zawody są mniej więcej podobne i u nas i u naszych sąsiadów

Australijski rynek pracy jednak rządzi się swoimi prawami. Australia jest państwem silnie izolowanym w porównaniu z otwartą gospodarczo Europą. Trzeba więc na początku wziąć poprawkę na to, że umiejętności i doświadczenie, które liczyło się w Europie nie koniecznie będą przydatne w Australii. Pod uwagę trzeba wziąć przede wszystkim uwarunkowania geograficzne tego naprawdę odległego od naszego europejskiego podwórka kraju. Dla przybyszów zza granicy dodatkowym utrudnieniem w wejściu na australijski rynek pracy będą wyśrubowane wymogi wizowe, które przyjdzie nam spełnić, aby pracować legalnie (a nielegalnie się tutaj naprawdę pracować nie opłaca). Najpierw więc będzie o tym jak bardzo musia łam przewartościować swoje przekonanie o tym co umiem, wiem i potrafię i jak to się ma do oczekiwań potencjalnych pracodawców oraz aktualnego zapotrzebowania rynku.

Z wykształcenia jestem iberystką. W dyplomie jest wpis, który kiedyś naprawdę mnie kręcił: „uprawniona do wykonywania zawodu tłumacza”. Ale to było dawno temu. Potem jednak wyszło jak wyszło, życie napisało swój scenariusz. Owszem, zdarzało mi się tłumaczyć dorywczo, w ramach „jednoosobowej działalności gospodarczej”, którą przez wiele lat prowadziłam jak mieszkałam w Polsce (trochę dlatego, że nie miałam innego wyboru), ale nie było w tym ciągłości, ponieważ tak naprawdę zajmowałam się wieloma różnymi rzeczami, które miały związek z językiem hiszpańskim. Były to przede wszystkim turystyka i nauczanie. Poza tym dużo podróżowałam, w CV były różnego rodzaju luki i jakoś robienie tzw. „kariery” nigdy mi nie było po drodze.

Krok drugi: biurokracja czyli czy moje papiery wystarczą?

Doświadczenie w tłumaczeniach było niewystarczające, aby ubiegać się po przyjeździe o papier tłumacza przysięgłego „z przydziału”. To samo dotyczyło doświadczenia w nauczaniu – owszem, miałam udowodniony rok zatrudnienia jako lektor języka hiszpańskiego na jednym z krakowskich uniwersytetów, ale było to zastępstwo (czyt. brak umowy o pracę), a potem znów była przerwa. Jeśli chodzi o honorowanie rodzimych dyplomów, w Australii są bardzo konkretne wymagania: konkretna liczba przepracowanych godzin bez przerwy w wykonywaniu zawodu aż do przyjazdu do Australii, konkretne przedmioty lub też konkretna liczba godzin wykładowych prowadzonych na uniwersytecie w języku angielskim. Jeśli nie poszczęści nam się z uznaniem papierów przywiezionych z Polski (a te często niestety niewiele znaczą, łatwiej będzie osobom z papierami choćby z UK), można 1/ wrócić na uniwersytet (auć! koszty są niemałe), 2/ próbować zdać odpowiednie egzaminy, aby nabyć uprawnienia (znów niemałe koszty, robi się taniej po uzyskaniu statusu PR permanent residency) 3/ zmienić całkowicie branżę. Gdy po długim namyśle postanowiłam, że skoro moje papiery nie wystarczą, a na 2-letnią płatną uczelnię wracać nie chcę, spróbuję na początek trzeciego sposobu. Stwierdziłam, że chcę zacząć zarabiać, potrzebuję pracy, niekoniecznie pracy marzeń, ale jakiejś pracy na początek. Żeby nie zwariować, żeby się uniezależnić, żeby poznać nowych ludzi, nawiązać kontakty, zobaczyć jak się w Australii pracuje i… kupić sobie czas do namysłu nad tym co chciałabym zrobić potem, jeśli środki finansowe i legalne na to pozwolą.

praca_w_australii03

Krok trzeci: predyspozycje czyli co wychodzi mi najlepiej?

Wtedy zadałam sobie pytanie: co potrafię robić? Czym mogłabym się teoretycznie zajmować? Warto zrobić sobie taką listę. Swoich umiejętności, mocnych stron, atutów, zdobytego wcześniej doświadczenia. Zawęzić potencjalne branże, choćby metodą stopniowej eliminacji. Ja na przykład należę do osób, które fascynuje mnogość wyborów, nie mam jednej obranej lata temu ścieżki zawodowej moich marzeń. Nigdy nie czułam powołania do jednej, konkretnej rzeczy, tak jak ludzie, którzy naprawdę całe życie marzą o tym, żeby na przykład być dentystą czy naprawiać samochody. Ja mogłabym być zarówno tłumaczem jak i dziennikarką ale byłabym też szczęśliwa gotując albo prowadząc własny sklepik z rękodziełem i biżuterią. Dlatego, drogą eliminacji właśnie, dobrze jest odrzucić te opcje, które w grę na pewno nie wchodzą. Czego potrzebuję w pracy, żeby czuć się szczęśliwa? Ja na przykład muszę pracować z ludźmi. Na jakie wyrzeczenie nie jestem gotowa? Ja nie byłam gotowa na powrót na studia i minimalne zarobki. Ale są osoby, dla których w Australii działa to świetnie – rzuciły wszystko, zmieniły kompletnie zawód, znalazły swoje powołanie, odniosły sukces. Australia ma w sobie to, że zawsze można tu zacząć od nowa i nigdy nie jest na to za późno. Mi jeszcze brakuje odwagi, ale cieszę się, że jest taki potencjał, bo w głowie cichutko kiełkują pomysły.

No więc co jeszcze wiedziałam o sobie? Wiedziałam, że przynajmniej świetnie znam angielski i hiszpański i mam na to papiery. Liczyłam, że to się na coś przyda. Przeliczyłam się. Tu krótka, branżowa dygresja: jeśli chodzi o języki obce, to Australia znajduje się dosłownie na przeciwnym biegunie w stosunku do naszych polskich realiów. Po pierwsze, jak w wielu anglojęzycznych krajach, panuje ogólne przekonanie, że znajomość języków obcych jest po prostu niepotrzebna i Australijczycy raczej nie są ich zgłębianiem zainteresowani. Owszem, w szkołach przez kilka lat uczy się obowiązkowo jakiegoś języka obcego, ale jest to raczej kpina. Mam znajomych, których uczono np. greckiego lub włoskiego (przypuszczam, że tylko dlatego, że taki znalazł się akurat nauczyciel), języki bardzo „przydatne” jak się możecie domyślić w życiu zawodowym, a już szczególnie w Australii… Nie dziwi więc kompletny brak motywacji. Do tego trzeba dodać jeszcze jeden uzasadniony w sumie argument, mianowicie, jeśli Australijczyk nie zamierza w swoim życiu zanadto podróżować, to nigdy, przenigdy nie zajdzie dla niego potrzeba posługiwania się jakimkolwiek językiem obcym. Australijska gospodarka jest praktycznie samowystarczalna, prawie wszystko wytwarza się tu lokalnie, a jeśli już ktoś zamierza robić biznes międzynarodowy, to na pewno jego kontrahenci będą mówić płynnie po angielsku. Bardzo wyczuwalny jest brak typowych dla Europy wspólnych zależności pomiędzy poszczególnymi krajami, gdzie wszyscy, chcąc nie chcąc, musimy się jakoś dogadywać ponad podziałami. Jeśli w Australii jest w ogóle jakieś zapotrzebowanie na nauczanie języków obcych, będą to języki dla Polaka bardzo obce: japoński, indonezyjski, filipiński, różne dialekty chińskiego. Oczywista oczywistość, a jednak nie pomyślałam o tym przed przyjazdem. Musiałam więc pogodzić się z tym, że mój hiszpański nie specjalnie robi na pracodawcach wrażenie. Podczas gdy w Polsce przez wiele lat był naprawdę bardzo silnym atutem/kartą przetargową w poszukiwaniu pracy.

Trzeba też być gotowym na jeszcze jedno, mianowicie, jest duże prawdopodobieństwo, że będziemy musieli pracować „poniżej swoich kwalifikacji”. Nie chodzi mi tu koniecznie o przysłowiowy „zmywak”, bardziej o cierpliwość, w którą przyjdzie nam się uzbroić, żeby osiągnąć ten sam zawodowy status w danej branży, do jakiego doszliśmy w rodzinnym kraju dużo wcześniej. Jakby nie było trzeba zacząć od nowa – na nowo zbudować kontakty, zdobyć uprawienia, doświadczenie, z którym potem łatwiej będzie nam znaleźć każdą kolejną pracę w Australii lub dostać awans i lepsze wynagrodzenie. Trzeba być przygotowanym, że jest to długoterminowy, żmudny proces i przyznaję, że mi bardzo trudno było to na początku zaakceptować. 

Podsumowując, w Australii na pewno poradzą sobie te osoby, które znają angielski, nie boją się wyzwań i ciężkiej pracy, są elastyczne i otwarte na zmiany lub mają jakiś fach w ręku (tutaj chodzi mi przede wszystkim o osoby spełniające wymagania wizowe na wykwalifikowanych pracowników, więcej o tej wizie przeczytacie tutaj). Wtedy myślę, że można sobie poradzić nawet bez doskonałej znajomości angielskiego – spotykam takie przypadki na co dzień. Australijczycy wciąż potrzebują specjalistów do pracy i naprawdę potrafią ich docenić.

W następnym odcinku dowiecie się na czym konkretnie polega moja praca i jak udało mi się ją zdobyć.

10 Comments

  1. Ula
    8 września 2016 at 21:26
    Reply

    Bardzo dobry tekst! Swietnie napisany! Bardzo podoba mi się Twoje podejście do życia i poczucie humoru, totalnie się z Tobą utożsamiam z „mnogością wyborów” Życzę Ci powodzenia!!!

    • admin
      9 września 2016 at 12:41

      Hej Ula, bardzo dziekuje za slowa uznania, to najlepsza motywacja! Ja znow gratuluje bardzo inspirujacych fotografii, ktore pojawiaja sie na twoim blogu. Czytalam tez ostatnio jeden z wywiadow, z Julia 🙂 Pozdrow ja koniecznie ode mnie jak bedziesz miala okazje, trzymam kciuki za jej plany! Powodzenia i do uslyszenia!
      Ps. „Mnogosc wyborow” to czasem przeklenstwo, ale tak juz chyba maja ludzie ciekawi swiata po prostu. Przynajmniej ja to sobie tak tlumacze 🙂

    • Ula
      14 września 2016 at 23:04

      Tak, zgadzam się! Mnogość wyborów ewidentnie komplikuje żywot ? Np ja już od lat nie mogę się zdecydować czy chcę być pełnoetatowym fotografem , napisać książkę, pracować w magazynie dla kobiet czy generalnie porzucić to wszystko w cholerę i zając się hodowlą jedwabników ? Jednego dnia się budzę robię kursy Photoshopa, Lightrooma, Ilustratora i In Design, następnego piszę do szuflady, tworzę portfolio i piszę bloga po angielsku… mózg ciągle szuka więcej, po czym tęskni za tym samym… O ile łatwiej jest ludziom z jednym określonym talentem lub pragnieniem bycia dobrym w jednej dziedzinie…. Byłam aczkolwiek ostatnio na wystawie szkiców Leonarda da Vinci i dodał mi otuchy bardzo fakt, iż on też „takĺ mial … Także Anno jest dla nas nadzieja ?

    • admin
      16 września 2016 at 01:06

      I know what you mean 🙂 Myślę, że takie niezdecydowanie jest w jakimś stopniu cechą ludzi kreatywnych, tak samo jak i pewnie roztrzepanie, spontaniczność… ale i neurotyczność, wrażliwość, niepokój, bo to wszystko idzie w parze. Czasami mi to ciąży i zastanawiam się, może trzeba było wybrać coś racjonalnie, skupić się na tym i konsekwentnie tej decyzji trzymać. Ale równocześnie myślę sobie, że dopóki poszukiwanie jest twórcze, dopóki się przez nie realizujemy i jesteśmy szczęśliwi, to czemu nie? Nikt nie powiedział, że na życie jest jeden scenariusz.

  2. Agata
    9 września 2016 at 11:48
    Reply

    Bardzo trafne spostrzeżenia, pokrywają sie tez z moimi 🙂 przyjechałam do AU 3 lata temu i jestem niejako 'z branży’ ( i w Polsce i tu zajmuje sie zawodowo rekrutacją). To co mnie uderzyło od samego początku to fakt, ze Australia ma własny ekonomiczny mikroklimat i gdy ktoś szuka tu pracy musi najpierw poznać tutejszy rynek i know-how. Pracodawców raczej nie interesuje jak pewne procesy czy rzeczy sa zorganizowane w Europie czy gdzies indziej na świecie, ich interesuje ile wiesz jak to jest w Australii i jak szybko sie nauczysz/ dostosujesz. Lokalne doświadczenie jest cenione wyżej niż nawet wysokie stanowiska z Europy.

    • admin
      9 września 2016 at 18:16

      Hej Agata, bardzo sie ciesze, ze zgadzasz sie z moimi obserwacjami, bo taki komentarz od osoby dzialajacej lokalnie w branzy HR jest wyjatkowo cenny! Bede z ciecierpliwoscia czekac na twoj komentarz jak zamieszcze wkrotce kolejny odcinek z cyklu praca w Australii, tym razem poswiecony rozmowie kwalifikacyjnej i australijskiemu CV. Mysle, ze i ja i inni czytelnicy bedziemy wdzieczny za twoje wskazowki z punktu widzenia „insidera”. Ja do tej pory zauwazylam, ze Australijczycy przykladaja zdecydowanie wieksza uwage do twoich soft skills i osobowosci, potrafia dostrzec potencjal i dac ci szanse, co jest swietne. Bardzo podoba mi sie ta ich elastycznosc. Ciekawa jestem czy zgodzilabys sie z ta opinia?

    • Ula
      14 września 2016 at 23:03

      Tak, zgadzam się! Mnogość wyborów ewidentnie komplikuje żywot 😉 Np ja już od lat nie mogę się zdecydować czy chcę być pełnoetatowym fotografem , napisać książkę, pracować w magazynie dla kobiet czy generalnie porzucić to wszystko w cholerę i zając się hodowlą jedwabników 😉 Jednego dnia się budzę robię kursy Photoshopa, Lightrooma, Ilustratora i In Design, następnego piszę do szuflady, tworzę portfolio i piszę bloga po angielsku… mózg ciągle szuka więcej, po czym tęskni za tym samym… O ile łatwiej jest ludziom z jednym określonym talentem lub pragnieniem bycia dobrym w jednej dziedzinie…. Byłam aczkolwiek ostatnio na wystawie szkiców Leonarda da Vinci i dodał mi otuchy bardzo fakt, iż on też „takĺ mial … Także Anno jest dla nas nadzieja 😉

  3. Aldona Kmiec Photography
    9 września 2016 at 17:02
    Reply

    Fajny artykul. Nie zgadzam sie troche ze stwierdzeniem o Australijskiej gospodarce ze prawie wszystko wytwarza się tu lokalnie, Australia sciaga wiele rzeczy z Chin, Europy (chociazby mrozony niemiecki chleb) ktory mozna kupic w 4 supermarketach gigantach jako 'swiezo wypieczony’. Wiele rzeczy sie tutaj produkuje ale konsumenci wytrenowani przez supermarkety sa dosc 'brainwashed’ i nie kupuja jedzenia ktore nie jest ladne, blyszczace etc.. Duzo mozna rozmawiac na ten temat ale to nie na temat.

    Jesli chodzi o znalezienie pracy i w ogole zycie w innym kraju i kulturze, absolutnie masz racje – najlepiej i najszybciej przystosowują sie te osoby, ktore sa otwarte na innych ludzi i kultury w ktorych zyja i pracuja, osoby ktore nie boja sie ludzi wierzacych w inne religie, wygladajacych inaczej od nich samych a wprost przeciwnie – sa ciekawi swiata i nie zamykaja sie w swoim enklawach.

    Jesli ktos bedzie mial takie otwarte podejscie do zycia, bedzie umial ciezko pracowac i bedzie mial szacunek do nauczenia sie miejscowego jezyka, Australia jest fantastycznym krajem do osiagania sukcesow.
    Podazajac dalej tym tokiem myslenia, powinnismy byc otwarci nie wstydzic sie promowac naszego kraju, jezyka i skad pochodzimy Australijczykom – oni sa ogromnie ciekawi skad jestesmy, jaka mamy kulture etc. Tylko od nas zalezy jak bedziemy pokazywac Polske swiatowi – jako biedny zacofany kraj czy kraj ktory pomimo tak dramatycznej historii stal sie panstwem wolnym i demokratycznym, skad pochodzi Curie-Sklodowska, Szopen i wielu innych wybitnych ludzi.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Aldona Kmiec

    • admin
      9 września 2016 at 18:12

      Hej Aldona,
      Bardzo dziekuje za ten komentarz. Zgadzam sie z kazdym twoim slowem! Co do rodzimej produkcji, tez masz oczywiscie racje, chodzilo mi bardziej o samowystarczalnosc, taka czysto gospodarcza. Moj chlopak zawsze powtarza, ze w Australii hoduja sobie sami wszystko, bo maja do tego warunki i cos w tym jest. To samo dotyzy surowcow naturalnych. W koncu to slynna „land of plenty” i tak sobie czasem mysle, ze to ogromne szczescie nie musiec byc zaleznym od wszystkich dookola. To nie zmienia faktu, ze Australijczycy sprowadzaja wiecej niz powinni, zeby ciac po kosztach a cierpi na tym jakos produktu.

      Z Polakow w Australii jestem naprawde dumna. Poznalam tu rewelacyjnych ludzi. Utalentowanych, kreatywnych, nowoczesnych. Wydaje mi sie, ze to taki kraj, ktory przyciaga ludzi odwaznych, ktorzy szukaja czegos wiecej niz tylko lepszych zarobkow i slonca, bo zeby tu zamieszkac trzeba byc tez swiadomom ogromnych wyrzeczen, a nie kazdy to zniesie (mi wciaz jest trudno, rozlaka z domem czasem rozrywa serce). Australijczy jesli mowia w ogole o Polsce to tylko w superlatywach, albo nie mowia wcale. Jak do tej pory nie spotkalam sie jeszcze z zadnych negatywnym komentarzem i to jest cudowne. Dobrze jest odetchnac od tekstow w stylu „Polish girls & vodka” nie raz zasluszanych od pijanych Anglikow na krakowskim Rynku. Ostatnio znajomy z pracy byl pierwszy raz w Polsce. Podczas tej samej podrozy byl tez w Anglii, Francji, we Wloszech i na Litwie. I jak gho zapytalam o wrazenia, to powiedzial, ze Warszawa to „one of the best cities I’ve ever been to”. Tak, ja juz dawno pozbylam sie polskich kompleksow.

      Ps. Wlasnie odwiedzilam twoja strone i przede wszystkim gratuluje sukcesu! Zawsze bardzo mnie cieszy kiedy mlodzi, zdolni Polacy odnosza sukces za granica i ida smialo przez zycie bez kompleksow, to jest cudowna sprawa. Bede sledzic twoja dzialalnosc artystyczna, trzymam kciuki i mam nadzieje, ze w chwilach zwatpienia ludzie wlasnie tacy jak ty posluza mi za inspiracje, bo jestes swietnym przykladem, ze jak sie chce to sie da. Nigdy nie bylam w Ballarat, a ostatnio czytalam bardzo ciekawy artykul o tym miescie. Sprobuje sie do ciebie odezwac jak bede w okolicy, bardzo chetnie posluchalabym opowiesci o tym jak sie tobie ulozyla historia w Australii. Powodzenia!

Skomentuj Ula Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.