Jestem dziewczyną z Krakowa, która pewnego zimnego, styczniowego dnia poznała podróżującego po Europie Australijczyka. Od tamtej pory nic już nie było takie samo. Kończyłam wtedy studia na iberystyce UJ i wciąż czasem zastanawiam się jakim cudem udało mi się je pogodzić z tym wszystkim, co działo się wtedy w moim życiu. Potem była ciężka praca w wakacje, żeby zaoszczędzić na bilet do Australii i wreszcie, w listopadzie 2010 roku, przyszedł czas na moją pierwszą podróż na Antypody, uwieńczoną dwumiesięcznym roadtripem przez australjskie pustkowia. Potem było wiele znaków zapytania i wiele zaliczonych adresów. W międzyczasie mieszkałam w Polsce i w Kanadzie, ale regularnie wracałam do Australii. Podczas każdej kolejnej podróży poznawałam tej kraj coraz lepiej, kawałek po kawałeczku, za każdym razem z innej strony. W końcu, po 5 latach tułaczego życia, wróciłam tutaj po raz czwarty. Tym razem na stałe.
Australia jest daleko. Bardzo daleko. I poczujesz to każdym kawałkiem swojego serca i skóry. Tu wszystko jest inne: czas, pora roku, strona po której się jeździ i kierunek, w którym krąży woda w wannie… Wbrew wszystkim i wszystkiemu staram się pogodzić swoje zainteresowania, doświadczenie zawodowe i prawie 30 lat życia w Krakowie, z tym, co znalazłam i odkryłam tutaj. Jak do tej pory całkiem nieźle mi to wychodzi.
W Krakowie przez wiele lat pracowałam jako przewodniczka i pilotka wycieczek, lektor języka hiszpańskiego i tłumacz. Tak jakoś już wyszło, że zamiłowanie do języków obcych znalazło ujście w turystyce i naprawdę pokochałam swoją pracę, lubiłam być aktywna, zawsze wśród ludzi. Uwielbiałam pracę na świeżym powietrzu, otoczona zabytkami i sztuką. Codziennie tęsknie za widokiem Rynku pełnego turystów, za kiermaszem świątecznym w grudniu pachnącym grzańcem galicyjskim, za wąskimi uliczkami pełnymi kocich łbów, starych kamieni i tajemnic. Pracując jako przewodnik w Krakowie czułam się łącznikiem pomiędzy kulturami i ponad podziałami, ambasadorką mojego miasta… I choć Krakowa do Australii sobie nie sprowadzę, to moim celem jest bycie ambasadorką Polski w Australii i Australii w Polsce.
Czasami mam wrażenie, że Australia była mi pisana od zawsze, bo dopiero tutaj tak naprawdę rozwinęłam skrzydła, odnalazłam swoje prawdziwe ja, pokochałam australijskie przestrzenie i nigdy niekończącą się drogę. Pokochałam ocean, bez którego nie wyobrażam już sobie życia.
Czym zamuję się dzisiaj? Pracuję dla australijskiej firmy specjalizującej się w komercyjnych wyprawach polarnych. Posiadam uprawnienia zawodowego płetwonurka i w weekendy pracuję dorywczo jako Divemaster, czyli… podwodny przewodnik po Sydney. Piszę o mało znanych miejscach, promuję aktywny styl życia, każdą wolną chwilę spędzam na świeżym powietrzu i regularnie zdaję wam relacje z moich przygód. Moją ambicją jest to, aby W Krainie Oz stał się najbardziej outdoorowym blogiem poświęconym Australii w polskiej blogosferze.
Gdyby miała opisać siebie jednym zdaniem, to powiedziałabym, że przez życie prowadzi mnie ciekawość świata, to ona nadaje mojemu życiu sens i kierunek. I nic nie sprawia mi większej radości jak dzielenie się tym zachwytem nad światem z innymi.
Dlatego cierpliwie czekam aż Australia otworzy swoje granice dla turystyki międzynarodowej, ponieważ chcę was zabierać w najpiękniejsze zakątki Nowej Południowej Walii, nieznane turystom. Chcę Was zachwycać Australią.